Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak Bóg da.
— Przecież bez dachu nad głową nie sposób.
— Musi się obejść.
— Moja droga pani!...
— Siadaj, kochaneczko, ot, choćby na tym pieńku, wszystko ci powiem. Chaty nie postawię, bo nie mam za co. Wszystko, co tylko miałam ze sprzedaży cząstki mojej w Sakowie — poszło na kupno gruntu.
— Nie ma się o co frasować, ja poproszę, to dziadzio pani pomoże.
— Bóg zapłać. Ja wiem, że Wincenty-by pomógł, bo dobry człowiek, ale choćbym miała za co, to bez Jasia budowli stawiać nie będę. Moje gospodarstwo na tym świecie niedługie, jemu zaś do życia; niech buduje sam, jak mu będzie lepiej i dogodniej.
— Zawsze... Ach, mój Boże, ja nie wiem! Lato zbiegnie ani się obejrzeć kiedy, nastanie jesień, chłód, deszcze, a pani zdrowia nie ma.
— Jaś przyjedzie, to zaradzi.
— A jeżeli nie przyjedzie?
— To dopóki będzie można, tu posiedzę, a gdy zima zaskoczy, na komorne do sąsia-