Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/47

Ta strona została uwierzytelniona.

kaset rubli, kilka zagonków, trochę ruchomości, dwie krowy — dobrali się wszakże oboje, jak w korcu maku i zaraz z początku wieść im się dobrze zaczęło.
Ona gospodarstwo prowadziła sama, on po jarmarkach się włóczył; konie kupował, sprzedawał, zamieniał i doskonale na tym handlu wychodził, kapitał podwajał i potrajał, a zakres działalności swej wciąż rozszerzał.
Dzieci im się nie wiodły; z sześcioroga tylko jeden chłopak przy życiu pozostał; inne pomarły, zaledwie od ziemi odrósłszy.
Jedynak był dumą i nadzieją rodziców, zwłaszcza matki; on też stał się głównym powodem kupienia folwarku i przyjęcia udziału w parcelacyi.
— Tak nie może być — mówiła pani Gerwazowa do męża — na małej cząsteczce szlacheckiej nasz Adaś się nie wyda i nie do tego on jest, żeby sochę dźwigał i za broną chodził.
— A do czegóż taki wisus? — mruknął Gerwazy, który oponował żonie z zasady, chociaż w gruncie rzeczy zupełnie jej zdanie podzielał. — Co on lepszego odemnie?