Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

rzysze robili mu niekiedy przycinki, wspominając w rozmowie o skąpstwie, o bogatym biedaku, a każde takie ironiczne słówko, każdy złośliwy uśmiech wstrząsały nim, niby prąd elektryczny.
Bladł i czerwienił się naprzemian, zagryzał wargi aż do krwi i w takiej chwili gotów był bez namysłu ważyć się na wszystko, byle tylko zaimponować towarzyszom, byle im pokazać, że i on potrafi być rozrzutnym.
Przy braku zatrudnienia, przy zupełnej swobodzie, w chłopaku zaczęły kiełkować, a następnie krzewić się złe ziarna, a nie było komu wykorzeniać tego chwastu, gdyż ojciec ciągle prawie po za domem przebywał, matka zaś kochała swego jedynaka do szaleństwa, patrzyła na niego, jak w obraz i miała to przekonanie, że cokolwiek Adaś robi — dobrze robi, że jako kawaler bogaty i edukowany powinien bywać w świecie i szukać lepszego towarzystwa, aniżeli to, jakie znaleźć można w cichej wiosce szlacheckiej, wśród pracowników pługa i kosy. Matka też radziła, i dość skutecznie nawet, na skąpstwo ojca. Miała ona w skrzyni, gdzie