Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/64

Ta strona została uwierzytelniona.

Matka stała na ganku, Gerwazy, z fajeczką w ustach, na ławce przed domem usiadł.
— Ślicznie jeździ nasz chłopak! — rzekła kobieta.
— O! wielka sztuka! — odrzekł. — Ja stary, a też potrafię.
— Ty co innego, ty z maleńkości...
— Jakto co innego? Toć ojciec jego jestem!
— I panicz on — mówiła półgłosem — i edukowany i ładny... Prawda, Gerwazy?
— A juści... Tylko, że mu po łbie wiatr chodzi.