Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/80

Ta strona została uwierzytelniona.

pilnie patrzył na ziemię, jak gdyby szukając czegoś.
Icek poznał młodego kawalera z folwarku; skłonił mu się grzecznie i chciał go minąć, lecz ten zatrzymał go słowami:
— Mój żydku, nie znalazłeś ty czego na drodze?
— Czy pan co zgubił?
— Ja się pytam, czyś nie znalazł?
— Co ja mogłem znaleźć? Choćby co leżało, nie zobaczyłbym, teraz wieczór, a moje oczy nie są bardzo doskonałe.
— A mnie się zdaje, że to akurat w tem miejscu...
— Co pan zgubił? Niech pan powie, jak ta rzecz wyglądała; ja pomogę szukać, pomogę bez żadnej pretensyi, bo dlaczego nie poratować kogo w potrzebie i zmartwieniu. Co to było?
— A no, widzisz tak: jechałem tędy przed dwiewa godzinami, na koniu, na tym samym, którego prowadzę. Jechałem bardzo prędko i z kieszeni wypadł mi woreczek z pieniędzmi.
— Woreczek?
— Skórzany, dość duży, czarny, z pod-