Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/107

Ta strona została uwierzytelniona.

domu smutek ciągły i rozpacz — i ty chcesz, żebym była wesoła.
— A ja ci mówię, nie trać nadziei, są jeszcze dobrzy ludzie.
— O tem nie wątpię. Jest twoja matka, zacna kobieta, jesteś ty, Wandziu.
— Ja... co tam ja?
— Jesteś dla mnie jak rodzona siostra, przyjaciółki bliższej i lepszej nie mam i mieć nie będę, ale też tylko wy dwie jesteście dla nas tak dobre. Prócz was, prawie nie znamy nikogo.
— Maniu, nie mów tak, są ludzie, nie... źle mówię, jest człowiek, któryby dla ciebie w ogień skoczył.
— Nie żartuj.
— Daję ci słowo, czy mam go wymienić?
— Nie trzeba.
— A więc wiesz i dla czego udajesz — moja Maniu?