Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/180

Ta strona została uwierzytelniona.

nych obowiązków, trzymaj się mnie. Będzie dobrze. Jeszcze mam dwa interesa do załatwienia, zanim się do urządzenia nowego składu wezmę.
— Cóż to za interesa?
— Z Hermanem.
— Pogodziliście się.
— Akurat! z takim łotrem się godzić! Powiadam, że są dwa interesa. Pierwszy: muszę dług oddać.
— A drugi?
— Drugi, zbiję go na kwaśne jabłko.
— Po co się narażać, po co robić awantury? nie lepiej żyć spokojnie, cicho.
— Nie, kochany panie, nie lepiej. Jabym spać nie mógł, jabym żyć nie mógł, nie załatwiwszy z nim rachunków. Nie dziś to jutro, ale swoje zrobię.
— Kiedyż ciotka przyjedzie?
— Za tydzień już tu będzie, musi uregulować różne drobne interesa, trochę gratów sprzedać, rzeczy spakować, wysłać na kolej — więc tydzień czasu na to zejdzie.
Mieszkanie dla niej już mam, zapłaciłem za kwartał i kazałem odnowić.
— A gdzież to mieszkanie?
— Na Brackiej, ładne dwa pokoje i kuchnia, na co jej więcej.
— Sama jedna.
— Dajmy na to, że i ze sługą. Będzie kontenta, gdyż wybrałem jej locum dobre. Za tydzień, panie Kwiatkowski, inny ruch się zacznie będziemy mieli obydwaj dość roboty... A teraz zajrzyjmy tu naprzeciwko.