Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/188

Ta strona została uwierzytelniona.



XII.

Na trzeci dzień potem rano, węglarz doskonale już poinformowany o wszystkiem, wyprawił Kwiatkowskiego do starej arystokratki.
Widocznie argumenta jego były przekonywające, gdyż ojciec Mani nie oponował, nie zwłóczył, tylko poszedł do domu, by przywdziać lepsze ubranie i natychmiast udał się pod wskazany adres.
Chora pani siedziała w fotelu, Mania obok na krzesełku czytała głośno, gdy lokaj zaanonsował, że przyszedł jakiś pan Kwiatkowski i że prosi, aby go pani przyjęła.
— Kwiatkowski — rzekła dama, — nie znam takiego pana. Czego chce? Może wsparcia... powiedzieć, że nie przyjmuję... albo...
— Proszę pani — rzekła nieśmiało Mania — to zapewne mój ojciec.
— Jezus Marya! panny ojciec! Czy zechcesz sprowadzić mi tu całą swoją rodzinę!?
— Proszę pani...
— Proszę pani... Ja tylko panią godziłam, ale