Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie nie taniec w głowie.
— Ciekawam dla czego? — odezwała się pani Zofia — młoda osoba powinna być, jak to mówią, i do tańca i do różańca. Poważne myśli swoją drogą, zabawa swoją. Wasze babki, wasze matki w swoim czasie tańczyły i wyście tańczyć powinny.
— Wy — rzekła, śmiejąc się Wanda — dla czego to wy — albo to mama tańczyć nie lubi?
— Lubię, nawet bardzo lubię, ale już dla mnie czas tańca przechodzi.
— Mamo! ja mam myśl — zawołała Wanda, klaszcząc w dłonie — mam świetną myśl, znakomitą!
— Ciekawam?
— W tym miesiącu są właśnie moje urodziny, szukałam w kalendarzu i trzeba akurat zdarzenia, że wypadają w niedzielę.
— Do czegóż to prowadzi?
— Ah! jaka mama niedomyślna, urodziny wypadają w niedzielę, w niedzielę niema nic do roboty, wszyscy są wolni, więc salonik się wyprzątnie i mama wyprawi bal.
— To kosztuje, moja kochana.
— Ciekawam co? Trochę herbaty, cukru, bułek i wędliny — no i jeszcze tam czego, a bawić się będziemy do rana. Powiedz Maniu, czy nie mam racyi? Ma się rozumieć, że ty przyjdziesz i będziesz królową balu.
— Nie, ja nie będę mogła...
— Nawet słuchać o tem nie chcę, musisz być, bo inaczej będę na ciebie śmiertelnie obrażona.