Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/62

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mała rzecz, pocieszy się prędko, alboż mało panien w Warszawie?
— Ale dla czego ty nie...
— Bo nie. Sądzę, że mam niejakie prawo decydować o moim losie. Nieprawdaż mamo?
— Ja cię nie zmuszam, ale mam nadzieję, że namyślisz się jeszcze.
— Bardzo wątpię, teraz przynajmniej nietylko się nie namyślę, ale nawet wcale myśleć nie będę. Mam pełną głowę balu. Musi to być zabawa, co się zowie. Pan Zygmunt, mój rycerz niefortunny, niech sobie głowę urywa, niech co chce robi, aby tylko młodzież sprowadził i zabawę ożywił. Zobaczysz Maniu, jak to będzie wspaniałe.
Panna Wanda rozwinęła naprędce cały program przyjęcia.
Meble z saloniku będą wyniesione, oprócz kanapki dla starszych pań i krzeseł dla tancerek. Posadzka zostanie wyfroterowana w nocy z soboty na niedzielę, za co Wojciechowa otrzyma, jako honoraryum nadzwyczajne, butelkę piwa.
Pianino jest na miejscu, a dwie ciotki będą grały na zmianę. Ciotka Eufrozyna przyrzekła już zrobić ofiarę ze swego talentu, a ciotka Teresa jest tak dobra i uczynna, że nawet jej prosić nie trzeba. Skoro się dowie o balu, sama przyjdzie i choćby nawet do białego dnia bębnić będzie mazura.
Przyjęcie, ma się rozumieć, wspaniałe. Herbata jak kto lubi: czysta, z cytryną, ze śmietanką, z arakiem; bułki, chleb biały, rozmaitości, ser-