Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/64

Ta strona została uwierzytelniona.

przykład, mają po pięćset, sześćset rubli pensyi dodatek na węgle, opłacają składkę emerytalną, więc trzeba ich liczyć — tamci znów, chociaż młodzi i bardzo dobrze tańczą, mają tak niewiele, że im samym ledwie na obiad wystarcza. Mogą się oni podobać, mogą być bardzo przyjemni w towarzystwie, można ich od czasu do czasu na zabawę zaprosić, ale liczyć — cóż znowu?
Wzruszyła ramionami.
— Wiesz Wandziu — rzekła Mania — że to jest bardzo dobry podział.
— Spodziewam się!
— Ma on jednak bardzo słabą stronę.
— Ciekawam.
— Że go i do panien zastosować można. Nie mówię o tobie, bo ty masz ojca z pewnem stanowiskiem, magazyn, ładne suknie, ty się więc liczysz, ale ja należę do drugiej kategoryi.
— E, my jesteśmy zupełnie co innego.
— Wcale nie; jesteśmy bogate lub ubogie.
— Ubogie! bogate, wielka rzecz! Znałam kilka ubogich panien, które doskonale za mąż powychodziły, a znam też wcale niebiedne, a nie mogące doczekać się konkurentów — to głównie zależy od szczęścia. Prawda mamo?
— O, niezawodnie... Zresztą wszystko od szczęścia zależy. Zdaje mi się, że ktoś dzwoni.
— Rzeczywiście — rzekła Wanda — ciekawam bardzo kto... A! — zawołała — jak to dobrze, pan Zygmunt! Doprawdy, trudno się zjawić bardziej w porę, właśnie mówiłyśmy o panu.
— Jestem bardzo szczęśliwy — rzekł młody czło-