Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.

W pracowni pod firmą «Sophie» jest bardzo pilna robota. Jak zwykle w karnawale, damy pragną się stroić i bawić, sukien nastarczyć nie sposób. Coraz nowe klientki przychodzą, a każdej na tem zależy, żeby toaleta była jak najprędzej wykończona. Są wieczorki, baliki i wesela, same epokowe daty, nieodwołalne terminy i choćby szwaczki miały nie spać wcale, robota musi być na czas.
Trzy panny przychodnie siedzą przy maszynach. Pani Zofia kraje materyały i przymierza na drucianej lalce. Wanda i Mania zajmują się wykończeniem. Wszystkie pracują prawie od świtu do późnej nocy i padają już od znużenia, a do końca karnawału jeszcze trzy tygodnie.
Ileż przez ten czas będzie jeszcze balów, wieczorków i zabaw.
— Mamo — odzywa się Wanda — byłabym bardzo kontenta, żeby ten utrapiony karnawał raz się już skończył. Już mi to szycie bezustanne uprzykrzyło się. Doprawdy, mamo, wytrzymać dłużej trudno.