Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Między ulicą Ś-to Krzyzką, a placem Grzybowskim w Warszawie ciągnie się uliczka, siedmio- czy ośmiorzędna, zwana Bagno. Błotnista, ale handlowa, ciasna i nie pachnąca, lecz pełna ożywienia i ruchu.
Przejeżdżający tamtędy dorożkarze zrywają płuca, wrzeszczą «na bok», woźnica tramwajowy rozbija dzwonek, ale co to pomoże! Handel jest zbyt hardy, aby miał ustępować komunikacyi, która jest tylko jego pomocnicą i służebną, więc też i dorożki i tramwaje, wobec przemagającej siły pieszej, spuszczają z tonu i jadą wolno, noga za nogą, wrzeszcząc i dzwoniąc, więcej z przyzwyczajenia, niż z przekonania, że krzyk i dzwonienie mogą rozpędzić i skłonić do ustąpienia handlującą rzeszę. Nie sposób!
Na Bagnie jest dużo sklepów, a w sklepach bywa zwykle ciasno, właściciele więc i ich rodziny wylegają na trotuary, tam przyjmują interesantów, familię, gości, a że mają interesa rozległe, familie liczne, i że są przytem gościnni, więc, co się na trotuarze nie pomieści, wylega na ulicę. Przytem jak