Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

cza i bądźcie szczęśliwi. Ja będę twoją druchną, nieprawdaż?
— Zdaje mi się, że myśleć o tem jeszcze zawcześnie.
— Nic nie szkodzi, moja ty poważna sensatko; przecież i starzy, doświadczeni ludzie każą myśleć zawczasu o przyszłości. U ojca bywa pewien jegomość, wdowiec, zażywający tabakę i nadzwyczaj poważny. Ulubione jego wyrażenie jest: pamiętajcie zawsze o przyszłości; co macie zrobić jutro, dziś zróbcie... to zasada, to grunt.
— O czem panienki tak rozprawiają — zapytała pani Zofia, wchodząc.
— Ah, mamo, o bardzo poważnych przedmiotach — o przyszłości.
— Czyjej?
— A choćby tej eterycznej pani, dla której suknię wykończamy.
— Rzeczywiście, przedmiot poważny, ale przerwijcie robotę. Herbata będzie.
— I Zygmunt będzie, mamo — dodała Wanda.
— Widziałaś go?
— Zdaje się, że niewielka sztuka widzieć tego, kto chce być widzianym... mile, prawda Maniu? Otóż właśnie ktoś dzwoni, to zapewne on, przyznasz, że punktualność godna uznania.
— Niezupełnie, bo jak widzisz nie pan Zygmunt przyszedł, lecz Edzio.
Chłopiec ukłonił się i wprost do siostry przystąpił.
— Maniu — rzekł — chciałbym cię prosić, żebyś przyszła do domu.