Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

chodnikach ludzie biegną z pośpiechem, do którego zmusza ich zimno.
Salonik pani Maciupskiej już oświetlony; maszyny i dama z drutu przeniesione do sąsiedniego pokoiku, w kuchence syczy samowar.
Jak doświadczony wódz bada pole bitwy, tak pani mama patrzy, czy jeszcze czego nie brak; ale wszystko jest w porządku.
Panna Helena przytwierdza jeszcze jedną kokardę do sukni, siostra jej, stojąc przed lustrem, poprawia grzywkę i krzywi noskiem z gniewu, że nieposłuszne włosy nie dają się ułożyć, jak należy.
Pokonała je wreszcie, pokręciła główką, roześmiała się ustami, oczami, zadartym noskiem i całą ruchliwą twarzyczką, zadowolona zupełnie...
Głoście zaczęli się schodzić. Była pani co ma saski sklepik i trzy córki wysokiego wzrostu, i ta pani, która utrzymuje skład węgli, i kilku panów, rozpoczynających karyerę w biurze kolejowem, i jeszcze jeden pan, bardzo muzykalny, który kształci się na artystę i już nawet przez jakiś czas występował w operach, jako członek chórów, i jeszcze ktoś... Salonik pełny. Panna Helena mówi z zachowaniem przecinków, panna Zofia śmieje się bez przerwy i bez interpunkcyi, pani Delfina zaś wyrzuca wykrzykniki i zapytania z niesłychaną szybkością.
Do herbaty, żeby już użyć karnawału, jak należy, podano pączki; a dla panów była wódeczka i piwo. Po herbacie rozpoczęły się tańce, fortepian brzęczał bezustannie, ponieważ i mama Maciupska, i ta pani