odezwała się panna Stanisława nieśmiało — i to właśnie cokolwiek nas zdziwiło.
— Szczególna rzecz, jak wy nie pojmujecie najpierwszych potrzeb życia! to trudno, proszę was, kto z ludźmi chce żyć, musi po ludzku mieszkać przedewszystkiem. Jak cię widzą, tak cię piszą, tembardziej teraz gdy mamy zająć obszerniejsze mieszkanie...
— Kto u nas bywa, moja mamo!
— O! bywają ludzie i bywać będą. Przyjdzie pani Ewelina z córką, pani Szulc, na czemże je posadzę? Czy na tych wypłowiałych stołkach może? Nie, moje dzieci, na żaden sposób... tego mi zabronić nie możecie.
— Ależ, droga mamo — odezwała się Stasia — ani ja, ani Czesław nie śmielibyśmy nigdy krępować woli mamy. Tak mama zrobi jak jej się podoba.
— Jeszcze jedno, moja Stasiu.
— Co mama każe?
— Ponieważ pani Ewelina z córką będzie odwiedzała nas częściej i ponieważ, jak widzę, odnowimy wszystkie dawniejsze stosunki, więc obecność twoja w domu jest konieczna. Prosiłabym cię więc, żebyś dała za wygranę tym lekcyom, za któremi cały dzień się uganiasz. Panna z towarzystwa powinna siedzieć w domu dopóki za mąż nie pójdzie. Bardzo też proszę cię o to. Teraz idźcie już spać, ja również potrzebuję wypoczynku, głowa mnie rozbolała. Myślałam
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.