Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

na nieograniczoną wdzięczność i serdeczne ucałowanie od żony.
Więcej jeszcze ucieszył się po konferencyi z doktorem. Był u jednego z tych głośnych lekarzy, których nazwiska są znane nawet w najbardziej zapadłych kątach kraju. Taki znakomity człowiek opukał go, ostukał własnoręcznie, rozmawiał z nim przez całe pięć minut i dał radę, w jaki sposób na bardzo długie lata może zakonserwować swoje zdrowie.
Załatwiwszy wszystko szczęśliwie i pomyślnie, pan Ignacy z lekką kieszenią, ale też i z lekkiem sercem, powraca do domu.
Widzi już z daleka folwarczek swój, swoję rodzinną Wygnankę, na której dachach siedzą sroki, a na hypotece żydzi; widzi dworek stary z dachem porosłym mchem i pleśnią... Tu bąki zbijał za młodu, tu w wieku dojrzalszym biedę klepał, tu się dziatwy dochował, tu długów narobił, że aż jęczy teraz pod ich ciężarem. Tu zaznał trochę szczęścia i wiele goryczy — tu miał swoich sercu blizkich, żonę kochającą, pod której pantofelkiem, jak każdy sprawiedliwy szlachcic siedział, dwóch synków i ukochaną jedynaczkę — jasnowłosą Zosię.
Z uczuciem błogiej radości obejmował wzrokiem siedzibę swoję.
Wojtek smagnął batem nad końmi — i wielki, wyładowany różnemi sprawunkami, wóz majestatycznie zatoczył się przed ganek.
W taki sam sposób bohaterowie starożytni powracali z odległych wypraw pod opiekuńcze skrzydła