Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

pałkach dębowych, stanowiących cząstkę mienia obywateli biednowolskich.
Rzeczone pałki, mające ściśle oficyalny charakter, były jak na laski za grube, a jak na kłonice — za długie. Tworzyły one coś pośredniego pomiędzy tęgim kołkiem z płota, a hołoblą od wozu. Każda zaś z nich, miała na jednym końcu, w miejscu oskrobanem z kory, pieczęć lakową wójta gminy Biednowola.
Te pałki dębowe odbywały codzienną po wsi wędrówkę, posuwając się o odległość jednej chałupy na dobę.
Pałka A. rozpoczynała swą kolej od wschodu, to jest od pierwszej chaty z brzegu, pałka B. od zachodu; w środku wsi mijały sie z sobą. Gdy rano taką pałkę przyniesiono do chałupy, to miało znaczyć, że właściciel chałupy, jego syn, lub parobek ma z nadejściem nocy przywdziać ciepły kożuch i, uzbroiwszy się w pałkę, wyjść na ulicę i czuwać całą noc nad mieniem i życiem swoich współobywateli.
Tym sposobem Biednowola zostawała pod strażą dwóch ludzi i dwóch pałek, opatrzonych pieczęciami. Jeżeli dodamy do tego, że nad każdą chałupą oddzielnie czuwał kudłaty kundel, Burek, Łysek, lub Kruczek, to przyjdziemy łatwo do wniosku, że obywatel biednowolski mógł spać spokojnie, w tem miłem przeświadczeniu, że jeżeli mu nikt w nocy bydlęcia nie ukradnie, to rano znajdzie je stojące spokojnie przy żłobie.
Podczas tej nocy ciemnej, kiedy chmury zakryły księżyc i gwiazdy, a Mendlowi wypaliła się napróżno całkowita świeczka za trzy grosze, Tomasz Szczygieł, jeden z bogatszych chłopów biednowolskioh, miał przykry sen.
Śniły mu się jakieś osobliwsze ognie, pożary, światła, i takim nabawiały go strachem, ze aż się nieborak z przerażenia obudził.
Jako nabożny chrzescjanin, wiedział on i wierzył w to,