Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/169

Ta strona została uwierzytelniona.

wił bijąc się w piersi Łomignat. — Niech je marności ogarną, ani zajrzę nawet.
— Do waszej woli Macieju, ja wam życzę po dobrości i sprawiedliwości, a wy zróbcie według pomiarkowania waszego, a teraz bądźcie zdrowi, bo mam jeszcze niejedno załatwić, a przed nocą w domu być.
— I my zaraz idziemy — rzekła Maciejowa — ja mojego też do chałupy przed nocą przypędzę. Bóg wam zapłać ławniku... Bóg wam zapłać!
I Maciej i jego żona dziękowali Dmuchale za dobrą radę i życzliwość, poczem zaraz do domu poszli, niezatrzymując się dłużej w miasteczku, ku wielkiemu zdumieniu Mendla, który na razie nie mógł zmiarkować co się stało. Przypuszczał, że Łomignat raczy się w jakim szynku, a kobiecie sprzykrzyło się zapewne wyczekiwać napróżno kupca na krowę, więc też prawdopodobnie powróciła z nią do domu.
Kaczor zachwycony był postępkiem Dmuchały. Postanowił więc wyszukać zaraz Imbierzyńskiego, i opowiedziawszy co się stało, przekonać tego zawziętego arystokratę, że lud ma swoje dobre strony i praktyczny rozum.
Ułożywszy tedy w myśli odpowiednią mówkę, rozpromieniony pedagog udał się do handlu Szmula, gdzie, jak powiedzieliśmy, zbierała się sama arystokracya. Zaledwie jednak drzwi uchylił, cofnął się natychmiast, jako człowiek kierujący się zasadą neutralności i nieinterwencyi.
W jednej stancyi znajdowały się panie Kobzikowska i Imbierzyńska, a chociaż udawały, że się nie znają, jednak docinały sobie nawzajem bez miłosierdzia. Poznał to odrazu pedagog po sarkastycznych uśmiechach i piorunujących spojrzeniach, jakie te panie nawzajem na siebie rzucały, poznał i zmiarkowawszy co jest, cofnął się.
W jego położeniu była to najrozumniejsza polityka — po-