Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/172

Ta strona została uwierzytelniona.

Te niezbite prawdy, stwierdził na sobie, po raz Bóg wie już który, Onufry. Wyszedł z miasteczka raźno, w dobrem zdrowiu, w sile ciała i umysłu, nie sam, lecz w towarzystwie porządnego gospodarza Pypcia, który wyraźnie powiedział, że jeżeli wstąpi na chwileczkę do Jankla, trzymającego szynk przy samej rogatce, to nabierze takiej mocy nadzwyczajnej, że będzie mógł choćby przez całą noc iść bez odpoczynku, niezatrzymując się nigdzie, chyba w karczemce na Wygodzie, której żaden porządny i szanujący się gospodarz nie omija.
Pomimo, że Pypeć był silny i Onufry także silny, wędrówka nie obeszła się bez przygód, gdyż siła złego jest większa niźli chłopska siła. Prowadzała ich tedy moc nieczysta od rowu do rowu, to znowuż na środek gościńca pchała, tak, iż nawzajem uderzali o siebie, to wreszcie rzuciła Onufremu taki tuman na oczy, że zamiast przejść przez mostek po wierzchu, przeszedł pod spodem. Szczęściem, że rzeka, na której ów mostek był wzniesiony, wyschła i tylko na dnie jej było trochę błota. Dzięki temu, Onufry z przygody wyszedł cało.
Nazajutrz miał ciężką sprawę z księdzem, który na żaden sposób nie dał sobie wyperswadować, że wszystkiemu winien był duch nieczysty, mający Onufrego specyalnie na oku, jako człowieka, który kościołowi służąc, nie może być przez szatanów mile widziany.
Tak prostej argumentacyi ksiądz nie mógł, czy nie chciał zrozumieć, dość, że Onufry wyszedł z plebanji bardzo zmartwiony i przez cały tydzień nic nie pił.
Fakt ten, jako wypadek nadzwyczajny, zapisany został przez Mendla kredą na szafie czerwonej.