Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

— I to nie jest całkiem prawda. Oni zapłacą karę za jedną furę, a wywiozą sto fur. Ich tego nasz Nuchimek nauczył.
— Jakże? Kiej las wyprowował i kiej to już na to mówiący, ich las, to za co mają karę płacić?
— Za co?
— A no jakże — toć do swojego kużdy śmiało może iść.
Mendel zamyślił się.
— Ja wam powiem, rzekł, to nie jest kara, to tylko podatek. Jak wam kiedy wypadnie jaka kwestya, to idźcie do Nuchymka jak w dym. On wam wszystko wyprawuje. To głowa! On potrafi z żywego umarłego zrobić, a jak kota wykręci, to zawsze tam będzie głowa gdzie on chce.
— Taki ci?!
— Oj, oj!
— Gdzież on się tak wypraktykował?
— Uczony jest! pisał w sądzie.
— W sądzie?
— Nie tak w samym sądzie, ale zawsze blisko sądu. Ja wam powiadam, bo taką osobę to dobrze jest znać!
Noc już była późna. Łomignat nieźle cięty, poszedł spać na furę do szopy. Mendel korzystał z gościnności w apartamentach szynkarza.
Nazajutrz pojechali z powrotem. Mendel miał mnóstwo interesów, więc zbaczali wciąż z drogi, wstępowali do gorzelni po okowitę i dopiero późno w nocy stanęli w Biednowoli.
Łomignat zapłacił w terminie, na ręce sołtysa, dziesięć rubli, złotych cztery i groszy ośmnaście, ale na żaden sposób nie mógł skombinować, dlaczego ma ze trzy miesiące płacić pięćdziesiąt rubli Mendlowi.
Wezwał do narady kobietę i liczyli oboje bardzo długo i z tej okoliczności wywiązała się drobna sprzeczka małżeńska,