Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/88

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oj prawda, prawda, mój Onufry.
— Tedy oto, żeby było po ludzku i jak się patrzy, trzebaby jeszcze smołą krzyzik namalować na wieku.
— A juści! rzekł Łomignat, jeno że ja nie potrafię tak foremnie.
— Dajcie no smoły, przerwał Onufry, ja na taki jenteres próbant jestem... Zawdy na ten przykład do malunku byłem ciekawy... z maleńkości jeszcze... A parkan kiele kościoła kto malował?
— Toć Onufry.
— A podłogę u dobrodzieja, co się tak świeci jak ćkło? Oj zeby nie moja głowa, to by się one deski nie błyszczały jak złoto. Ksiądz przywiózł maści takiej z Warsiawy i powiada: chodź jeno Onufry, bo ty sprawny jesteś do kużdej roboty... powynoś graty i maluj podłogi tą maścią, a potem trzej suknem do suchości. Ja zdjąłem sukmanę, umalowałem i jak uschło, począłem trzeć, trzeć — a dopiero one deski jak się poczną świecić!... Czekajcie no, oto i krzyzik na wieku i w głowach krzyzik... trochę zalany, ale musi bez to, że na biel trafiło i deska w siebie smołę ciągnie, ale to nic, będzie dobrze. Zawsze kużdy pozna, że to jest na ten przykład krzyż święty.
Za przysługę sąsiedzką jakiej doznał, Filip poprosił obu chłopów i Onufrego do karczmy, gdzie się do samego Wieczora raczyli.
Nazajutrz przeniesiono nieboszczkę do kościoła, a trzeciego dnia, po mszy, orszak złożony z całej prawie ludności wioskowej, posunął się ku cmentarzowi. Przodem kroczył Onufry z krzyżem, dalej bractwo ze światłem, proboszcz staruszek w kapie żałobnej i organista. Czterej chłopi nieśli białą trumnę na ramionach, a za nią postępował Filip, dwoje dzieci i gromadka ludzi z odkrytemi głowami.
Dzień był szary, posępny, słońce ukryte za chmurami; na-