Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.





∗             ∗
Szanowny czytelniku dobrodzieju!

Aczkolwiek wszelkie przedmowy i wstępy są wynalazkiem czysto niemieckim, jednak, w pewnych wypadkach, obejść się prawie bez nich nie można. W danym razie naprzykład wstęp jest koniecznie potrzebny, w nim albowiem zastrzedz muszę, że niniejsze szkice mają być tylko szkicami, bez żadnej pretensyi do lepszego tytułu.
Co oko widziało, co ucho słyszało, a poniekąd co serce odczuło, ręka przenosi na papier i zrobi się z tego obrazek szary, pozbawiony wszelkich barw jaskrawych. Szary, powtarzam, jak życie samo, jak nasza dola marna. I to jeszcze zastrzedz muszę, że kreśląc te obrazki, nie chcę być chłopojadem, ani chłopofilem, ani filosemitą, ani antysemitą, ani w ogóle fabrykantem tak zwanych „sensów moralnych“.
Gdy któremu z czytelników przyjdzie chęć wyprowadzenia z mej pracy jakichś wniosków ogólnych, niech będzie łaskaw uczyni to na własny rachunek i na własne ryzyko.
Fotograf, nie odpowiada za to, jeżeli ktoś ma brodawkę na nosie; on robi portret i robi go, naturalnie, z brodawką, a czy się ta komu podoba lub nie, to już rzecz gustu.
Oto i cała przedmowa; stawia ona kwestyę jasno, a ma tę nad innemi przedmowami wyższość, że, jak czytelnik uważa, jest krótka. A teraz, do rzeczy...

I.

Tło obrazku jest szare, jak zachmurzone niebo na jesieni, a na tem tle wioska, zwyczajna wioska polska.