Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/93

Ta strona została uwierzytelniona.

Nalał kieliszek i podał chłopu. Ten wypił, skrzywił się strasznie i splunął.
— A co? zawołał Mendel z tryumfem, czy wy kiedy mieli w gębie taki smak?! Aj waj, taki smak! a jaka to moc! Człowiek jak wypije, to myśli że jest piec i że w nim pół fury drzewa się pali..
— Rychtyk, na ten przykład, potwierdził Onufry, ale na mój rozum, to tu musi piołun być.
— Ja nie powiem co jest, odrzekł Mendel, bo to mój sekret, wielgi sekret, nie sprzedał bym go nawet za wielgie pieniądze. Tu jest różne ziele, różne lekarstwa, tu cała apteka jest!
— A jest, rzekł Łomignat, jest, bo nawet z niej taki duch idzie jak z apteki.
Lekarstwo Mendla poskutkowało. Filip przestał jęczyć i wzdychać, a całe towarzystwo zyskało na ożywieniu. Jak w ulu gdy się pszczoły roić mają, słychać brzęczenie i huk, tak w karczmie stawało się gwarniej, coraz gwarniej. Wszyscy mówili na raz, a w tym gwarze pojedyncze głosy zacierały się i ginęły, a natomiast panował szmer głośny, coraz głośniejszy, szmer, którego pojedyncze wyrazy tylko bystre ucho Mendla łowić i rozróżniać zdołało.
Do karczmy zaczęły się schodzić kobiety, a trzeba im oddać tę sprawiedliwość, że nie próżnowały przez ten czas. Od chwili w której Łomignat przyrzynał pierwszą deskę dla Filipowej na trumnę, zajmowały się one gorliwie losem wdowca i szukały dla niego nowej towarzyszki życia.
Podobno we wszystkich sferach społecznych kobiety wielką mają do swatania słabość, to też i biednowolskie niewiasty wolne od niej nie były, a w tym razie, bardziej niż w każdym innym, miały powód do rozwinięcia całej swojej energji.
Filip był chłop w sile wieku, młody nawet, gospodarstwo