Strona:Klemens Junosza - Obrazki z natury - W powodzi kwiatów, Gdy konwalje.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
GDY KONWALJE ZAKWITNĄ.

W eleganckim, gustownie umeblowanym salonie, przy fortepjanie otwartym siedziała młoda kobieta. Z pod jej palców drobnych, zręcznie przesuwających się po klawjaturze, płynęła dziwna jakaś melodja, fantastyczne potpouri, w którym skoczne dźwięki mazurka mieszały się z minorowemi tonami nokturnów, to znów ustępowały ciężkim akordom pogrzebowego marsza.
Dzień był jasny; przez koronkowe, delikatne firanki wpadały promienie słoneczne, ślizgały się po gładkiej, błyszczącej posadzce, po złoconych ramach zwierciadeł, po szerokich liściach kwiatów egzotycznych, które ustawione w gustownych żardinierach tworzyły minjaturowe kląby.