Strona:Klemens Junosza - Obrazki z natury - W powodzi kwiatów, Gdy konwalje.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

Znowu przykre sny zaczynają powracać, znowuż bywa mi smutno...
Nieraz na moim czole zbierają się chmurki, jestem niekiedy przykra i niecierpliwa. Raz nawet powiedziałam Leonowi, że jest nieznośny. Sądziłam, że się obrazi, ale on, poczciwy, przeprosił mnie jeszcze, po rękach całował. Złote serce ma ten chłopak, a w jego obejściu się ze mną tyle jest łagodności, tyle dobroci szlachetnej... I ojczulek i matka także mnie serdecznie kochają, tylko dziwię się, dlaczego oni tacy smutni wszyscy? Czy to już takie prawo, żeby zawsze ktoś smutny był w domu? Jak oni byli weseli, to ja się smuciłam — teraz, jak mnie weselej, to oni posmutnieli znowuż. Dziwna i nieustanna plątanina łez i uśmiechów... Powiadają poeci, że życie z tych czynników się składa i, że dla tych kontrastów właśnie jest takie piękne. Prawda, że róża przy cierniu więcej wdzięku nabiera, pogoda po burzy milsza...
Ciężko mi jakoś dziś pisać... Gdyby Bóg dobry, który tyle dobrodziejstw zesłał na mnie, tyloma darami obsypał, dał