Strona:Klemens Junosza - Trzy psy.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

O pięknaś ty! z łabędzią szyją,
Potężna moc twych wejrzeń kleszczy,
A dusza ma w cierpieniach wrzeszczy
I pulsa w skroni jak młot biją.

Zapewne, nie ulega kwestji że sonetu tego nie pisał Petrarka, ale bądź co bądź, w tych trzeszczących rymach znać było serce, a każdy kto ma serce już jest Petrarką, z tą tylko różnicą że pisze sonety cokolwiek gorsze pod względem formy...
Na tej zasadzie śmiało utrzymywać można że i każda panna, chociażby nie miała najmniejszego wyobrażenia o sonetach, tercynach, oktawach i innych wynalazkach muz i poetów, może być tak dobrą jak prawdziwa Laura
„O i ja kiedyś byłem farysem!“ woła poeta.
„O i ja kiedyś byłam Laurą“ może powiedzieć panna Zofja, i dodać dla rymu:
„Będzie piętnaście lat temu z górą.“
Rola Laury zostawiła ślady na obliczu panny Zofji, twarz jej wybladła, wywiędła, stała się jak starożytny pargamin, wązkie usta zacisnęły się w wiecznym sarkastycznym uśmieszku, perłowe niegdyś ząbki teraz zbolałe, nasuwały się materacykiem z ziół aromatycznych, tylko jedne oczy nie straciły nic ze swego blasku, owszem sypały iskrami prawdziwego ognia...
Panna Zofja była sympatyczną istotą, pomimo swoich śmieszności, pomimo miłości dla kudłatego psa, ukochanego Azorka, pomimo trzydziestu siedmiu lat życia i materacyka na twarzy, po bliższem zapoznaniu się robiła wrażenie przyjemne.
Oczytawszy się romansów, szukała w życiu samej poezji, przez co robiła same tylko głupstwa, i gdyby nie opieka poczciwego staruszka — rządcy, to Lisiejamki, pannę Laurę i nieoszacowanego Azorka, dawno by już sprzedano przez publiczną licytację, wraz ze wszystkiemi ruchomościami.

III.
Jeszcze jeden pies.

Ale o tym psie powiedziano będzie obszerniej od dziś za tydzień, w następującym numerze Kolców, co autor bardzo uroczyście przyrzeka.