Strona:Koniki Tadzia, Stróżak, Lekcja Emilki.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

biegały, a Tadzio aż się zapocił nieraz tak musiał za gasia spędzać je, a dobywać głosu: Ham! ham! Ham! ham! aż zachrypł nieraz.
Teraz trzeba było wybierać cuganty. Szły na nie największe fasole i najokazalsze. Z temi już nie było takiej biedy, bo w zaprzęgu chodziły wybornie. Tu dopiero podziwać można było prześliczną czwórkę bułanków, szpaków, tarantów, złotogniadych, karych i gniadych jak mleko.
Tak dobranych koni trudnoby i na jarmarku znaleźć, choćby w Łęczynie, choćby w Łowiczu, albo w Skaryszewie!
Cóż dopiero kiedy wierzchowce zaczęły brykać, wstajni!
Te pojedynczą maścią szły najosobliwsze, uderzające figurą, ślicnemi odmianami, a także dzielnością!
Tu Szronek jak skra żywy, to Biało-nózka z czarną odmianą na czole, tu Arab gniady wysmukł, tu Bułanek okrągły z czarnym orzełkiem, tu znów siwek prze-