Strona:Korczak Janusz - Jak kochać dzieci. Dom sierot.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzieci: a. b. c. d. — pójdą, wezmą, zrobią — to i to.
Dochodzą wnet: e. f. g..
— Czy ja też? — A ja? — A on?
Powtarzasz, nie pomaga:
— A ja, proszę pana?
Powiadasz:
— Pójdziecie, dostaniecie...
Znów pytania, hałas, zamieszanie.
— Kiedy, — dokąd, — poco?
Pytania, domagania się, popychania — męczą i niecierpliwią. Ale inaczej być nie mogło. Bo nie wszystkie dzieci słyszały, nie wszystkie zrozumiały, nie wszystkie są dostatecznie pewne, że wiedzą dokładnie, wreszcie i wychowawca mógł w tumulcie coś przeoczyć.
W chaosie spraw bieżących wychowawca musi wydawać nagłe, nieprzemyślane, nieopracowane a więc wadliwe zarządzenia, decydować szybko, więc zależnie od swego usposobienia i przytomności umysłu, zawsze coś nieprzewidzianego wypłynie w ostatniej chwili. — Tablica zrazu zmusza go, a potem przyzwyczaja, by zawczasu obmyślił plan każdego przedsięwzięcia. Wychowawcy nie umieją porozumiewać się z dziećmi słowem pisanem, — to wielki błąd.
Tam nawet, gdzie większość dzieci nie umie czytać, zawiesiłbym tablicę ogłoszeń: nie znając liter, nauczą się poznawać swe imię, poczują potrzebę, odczują zależność swą od tych dzieci, które czytają.
Ogłoszenie:
„Jutro o godzinie 10-ej wyda się nowe ubrania. Ponieważ nie wszystkie ubrania są gotowe, nie dostaną ubrań: a, b, c, d... Stare ubrania odbiorą: f. i g...
Ogłoszenie:
„Kto znalazł lub widział kluczyk na czarnej tasiemce?“
„Kto stłukł szybę w umywalni, niech się przyzna.“
Zawiadomienie:
„Wczoraj w sypialni chłopców znów było brudno.“