Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 015.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

piec zapomniał o wszystkiem: o rodzicach, domu, babce i Marysi.
Teraz nie bał się wcale pięknej pani, nie wydawała mu się straszna. Opowiadał jej, co umie, o jakich uczył się krajach i miastach, jak wybornie liczy na pamięć — a ona uśmiechała się do niego.
Wreszcie wzięła go na ręce i wzleciała z nim razem wysoko, wysoko, ku ciemnym chmurom, które szarpał wiatr świszczący.
Przelatywali ponad ciemnymi lasami, nad górami, morzami i lądami. Zimny wicher huczał pod nimi w przepaściach, biały śnieg połyskiwał, wyły wilki głodne, krakały stada czarnych kruków, — a ponad nimi świecił jasny księżyc.
I tak płynęła długa noc zimowa, a gdy nastąpił ranek, Jaś spał u nóg królowej śniegu.



III. W ogródku wróżki.

Jakże smutno i strasznie było biednej Marysi, kiedy wieczorem Janek nie wrócił do domu!
Nikt nie wiedział, gdzie się podział, i co się z nim stało. Chłopcy opowiadali, że jeździł po rynku, a potem swoje saneczki uczepił do wielkich sań, które pomknęły za miasto. — Więcej go nie widziano.
Płakali go rodzice, babka i Marysia, bo myśleli, że z mostu musiał się zsunąć w rzekę i utonął. Marysia płakała gorzko całą zimę.
Wreszcie nadeszła wiosna, zajaśniało piękne słoneczko.