Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 025.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mijali szereg przepysznych pokoi, których ściany obite były czerwonym, błękitnym lub żółtym atłasem, sztuczne kwiaty pokrywały je wieńcami, wszędzie lśniły kosztowne sprzęty i klejnoty; wreszcie stanęli w królewskiej sypialni. Tu sufit przypominał piękną koronę palmy o wspaniałych szklanych liściach, a na środku, na grubej łodydze ze złota, wisiały dwa łóżeczka w kształcie lilji: jedno białe, gdzie spoczywała księżniczka — drugie purpurowe, gdzie może Jaś sypiał.
Marysia pochyliła się nad nim ciekawie i zobaczyła jego opaloną szyję. Ucieszona, krzyknęła głośno, sny natychmiast pomknęły wzdłuż ściany z pokoju, a książę się obudził, podniósł głowę i — to nie był Jaś!
Z drugiej lilji wychyliła się główka księżniczki, która pytała także, co się stało.
Marysia zaczęła płakać i opowiedziała wszystko od początku, nie zapominając o wielkiej przysłudze, jaką oddali jej kruk i wrona.
— Biedne dziecię — rzekła z litością księżniczka — nie martw się, nie gniewamy się na ciebie, ani na wronę, ani na kruka. Chcę nawet wynagrodzić ich za dobre serce, i odtąd mają prawo przebywania na zamku i otrzymają żywność z naszej kuchni, ale muszą nam przyrzec, że bez naszej wiedzy nie wprowadzą więcej nikogo do zamku.
Książę oddał Marysi swoje własne łóżko i życzył, żeby w niem spała spokojnie, a zmęczona dziewczynka na wygodnej, ciepłej pościeli przytuliła znużoną główkę do poduszki, złożyła rączki i szepnęła tylko: „O jacyż dobrzy ludzie i zwierzęta!” — i w tej chwili zasnęła.
Nazajutrz księżniczka dała jej prześliczną aksamitną suknię i prosiła bardzo, żeby na zawsze została w pałacu. Ale Marysia poprosiła tylko