Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 028.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Był to wielki budynek, stary, brudny, odrapany, pełen dziur i szczelin, w których gnieździły się kruki i wrony. Ogromne buldogi, straszne jak potwory, z otwartemi paszczami, jakby chciały natychmiast rozszarpać i poźreć przybyłych, biegały i skakały po podwórzu, ale żaden nie szczekał, ponieważ to było wzbronione.
W zamku, w olbrzymiej, okopconej sali, o czarnych ścianach i kamiennej podłodze, płonął wielki ogień, a dym kłębami wznosił się do góry, osiadał na suficie i poczerniałych ścianach i dziurami w murze wychodził na zewnątrz. Przy ogniu w dużym kotle gotowała się zupa, a zające i króliki piekły się na rożnach.
— Dziś będziesz spała ze mną i z mojemi zwierzątkami! — rzekła zbójniczka, gdy się obie z Marysią najadły i napiły, a potem poszły do swego kącika, gdzie było posłanie ze słomy, przykryte kobiercami. Nad niemi we framugach i na grzędach gnieździły się stada gołębi, które udawały śpiące, lecz poruszały się trochę, i każdy jednem okiem spojrzał na dziewczynki.
— To moje leśne gołębie — rzekła rozbójniczka. — Wszystko to moje, co tu wkoło widzisz. I wzięła w rękę jednego gołębia, potrząsając go i dmuchając, aż zaczął trzepotać skrzydłami.
— A to mój ren kochany — dodała, pokazując ogromnego rena, przywiązanego na sznurze, uczepionym do błyszczącej miedzianej obrączki, którą miał na szyi. — Co wieczór udaję, że chcę go zabić moim nożem, a on bardzo się tego boi.
Wyjęła zaraz wielki nóż świecący, wyostrzyła go o ścianę i pociągnęła renowi po szyi. Zwierzę stało spokojnie ze spuszczoną głową.
— Czy ty sypiasz z tym nożem? — spytała z obawą Marysia.