Strona:Królowa śniegu (Hans Christian Andersen) 033.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

i kazała dobrze pilnować. Następnie przywiązała ją znowu do rena, a ten szybko puścił się w drogę.
I pędzili znowu na północ bez wytchnienia i odpoczynku. Drogę wskazywały im wspaniałe blaski ogni, płonących w pałacu królowej, które na ciemnem niebie rozlewały się zorzą czerwoną.
Wreszcie stanęli przed chatą Eskimki. Tu drzwi nie było wcale, więc musieli zapukać do komina. Wpuszczono ich niezwłocznie.
Wewnątrz chaty było tak straszne gorąco, że Eskimka, mała, tłusta i bardzo brudna kobiecina, chodziła w lekkiej sukni. Zaraz też rozwiązała Marysi jej sukienkę, zdjęła jej buciki i ciepłe rękawice, a renowi położyła na głowie kawał lodu, gdyż inaczej nie mogliby tu wytrzymać.
Potem wzięła rybę i zaczęła czytać list Laponki.
Przeczytała go raz i drugi i zamyśliła się głęboko. Ren zbliżył się do niej i mówił z prośbą w głosie.
— Wiem, że jesteś bardzo mądra i masz wielką władzę, że rozkazujesz wiatrom, które są ci posłuszne, daj więc Marysi takiego napoju, żeby była silniejsza od dwunastu mężczyzn i mogła pokonać królowę śniegu.
— Siłę dwunastu mężczyzn! — powtórzyła Eskimka, z uśmiechem kiwając głową. — Na cóżby się to zdało? Czyż królowę śniegu pokona siła dwunastu mężczyzn?
Potem wzięła z półki duży kawał zwiniętej skóry, rozłożyła ją z wielką uwagą, i patrzała na dziwaczne znaki i litery, które ją pokrywały, z takiem natężeniem, że grube krople potu wystąpiły jej na czoło.
Ren kręcił się koło niej bezustannie, potrącał ją rogami, ocierał się bokiem i patrzał w oczy błagalnie, aż Eskimka zaprowadziła go wreszcie