Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/120

Ta strona została skorygowana.
108

szysz, a któż mnie pocieszy! — jeśli Ty mi ręki nie podasz — to upadnę na téj śliskiéj drodze! Nie lękaj się, Bóg cię nie opuści. Gdy sądzisz, że On najdaléj — On podówczas jest najbliżéj ciebie. Czyż na to od wieków cię umiłował, aby na wieki cię utracił? Czyż na to się narodził, abyś ty wieczną umarł śmiercią? Czyż na to krew swoją przelał na krzyżu, abyć potępiony został? — Czemuż tak małoduszny jesteś — czemuż tak mało ufności pokładasz w nieskończonem miłosierdziu Jego? Czyż mało masz jeszcze dowodów miłości Jego? Że kochasz, że chcesz kochać Boga, że się dobrowolnego grzechu bardziéj niż śmierci lękasz, — że nikogo nie chcesz skrzywdzić — obrazić — odmówić — że przebaczasz nieprzyjaciołom twoim, że jesteś łagodny, cierpliwy, uprzejmy, miłosierny — a przynajmniéj starasz się takim być i pracujesz nad sobą — skądże to? Czyż twoja zasługa? Nie, jedynie łaska tego, który powiedział: Bezemnie nic uczynić nie możesz. Ciesz się — i raduj się! Bóg cię kocha, jesteś ulubionem dzieckiem Jego! Bądź mu tylko wiernem — Żyjąc w pokorze i cierpliwości — będzie łaska Boska żyła w sercu twojem! Jeśli cię Bóg w smutkach twoich pocieszy, dziękuj Mu za to, jeśli ci odmówi