Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/277

Ta strona została przepisana.
265

jasnością oblicza Twego; a jabym się Ciebie wstydził? O Jezu - nie!
O Jezu! Tyś tak potężny i mocny, żeś swiat z niczego stworzył, i jednem słowem w nicość obrócić możesz a jabym się Ciebie wstydził? O Jezu - nie!
O Jezu! Tyś taki nieskończony i nieogarniony - że niebo i ziemia objąć Cię nie może, a jabym się Ciebie wstydził? O Jezu- nie!
O Jezu! Tyś taki miłosierny, żeś mnie dotychczas nie ukarał wedle grzechów moich, aleś mi je tyle razy odpuścić raczył! a ja bym się Ciebie wstydził! O Jezu - nie!
O Jezu! Tyś taki łaskawy żeś mi dotychczas dawał pokarm, i napój, i odzienie, żeś mnie przy życiu i zdrowiu zachował; a ja bym się Ciebie wstydził? O Jezu - nie!
O Jezu! Tyś z miłości ku mnie stal się małą dzieciną, i narodziłeś się w ubogiéj szopce i spoczywałeś w żłobku na sianie, uciekałeś do Egiptu, żyłeś w Nazaretańskim domku posłuszny Matce i Opiekunowi Twemu - poszedłeś na puszczę i byłeś kuszony, a wszystkoś uczynił boś mnie ukochał - a ja bym Ciebie nie kochał? O Jezu - nie!
O Jezu! Ty dla miłości mojéj w wielkich trudach i ubóstwie, nauczałeś przez lat trzy byleś od ucznia sprzedany, wytrzyma1eś boleści skonania, byleś związany, zeplwany,