Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/339

Ta strona została przepisana.
327

sypią tłumy rozjuszonego żydostwa bluźniąc i krzycząc - już następują katowie z gwoździami, młotami i powrozami i innemi narzędziami do ukrzyżowania - już słyszy głos trębacza, wywołującego wyrok śmierci Jezusa, a za nim - o widoku straszliwy dla każdego najnieczulszego serca, ale najstraszliwszy dla serca Maryi - widzi Syna swego krwią zbroczonego, od stóp do głów jakoby jedną raną okrytego, dźwigającego ciężki krzyż na ramionach swoich. Jezus krew otarł z oczów swoich - poznała Matka Syna, poznał Syn Matkę - a ten wzrok, to wzajemne poznanie - dwa najdoskonalsze serca, jakie były od początku świata, jakoby jedną strzałą przeszyły! Nie umarła Marya z bolu w téj chwili - bo ją Bóg jeszcze na większe zatrzymywał cierpienia - ale tysiączna część bolu takiego, byłaby dostateczną każdemu innemu śmierć zadać. Zbliża się Matka do Syna aby ucałować nogi Jego, aby otrzeć krew z ciała Jego - ale żydzi odpychają Ją i nic dają przystępu! Maryo - czy powrócisz płakać w zaciszu izdebki Twojej. Ach nic! Ty idziesz dalej - Ty spieszysz na Kalwaryę - Ty chcesz wychylić ten kielich goryczy aż do ostatniéj kropelki. Ty chcesz razem z Synem być ukrzyżowaną. Litujmy się i my nad tą boleścią Maryi. Bądźmy i my towarzyszami Jezusa