Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/380

Ta strona została przepisana.
368

większa ustaje choć na chwilkę boleść, a takim dniem jest dla dziecka dzień imienia Matki. Lecz niestety! jakże często ten dzień oddaleni, oderwani od niéj spędzać musimy. O jakże często nie serce do serca, ale serce do grobu przytulamy! Wygnaniec na obcéj ziemi tęskni do reodzinnego zakątka; ale tęskni jeszcze więcéj do téj, która mu życie dała; do téj, któr jedna może go pocieszyć i pojąć; i przyjdzie ten dzień imienia jéj a on jéj szuka około siebie, ale jéj nie ma; ona daleko, nie słyszy słów jego, i nie widzi też jego.
O Matko! woła gdy bylem z Tobą nie umiałem ocenić szczęścia mego; dziś dopiero, utraciwszy Cię, poznaję co to jest Matka, któż Cię dziś powita Imieniem Twojém? któż Ci powie że cię tak kocham? gdzie jesteś? Góry i morza między nami; ludzie rozdzielili to co Bóg połączył; świat, co nie zna boleści serca, oderwał mnie od serca Twego, ależ to wszystko co świat uczynić może. Nad myślą, nad czuciem, ludzie władzy nie mają. Ty mnie widzisz, ja Ciebie widzę, bo Twój obraz tak jasno żyje w duszy mojéj; - potęga miłości roztrąca skały, mgły się rozstępują; przed potęgą miłości znika wszelka przestrzeń. Widzę Cię, widzę przed ołtarzem Boga; Ty się modlisz za