plasterki pokrajanych jabłek, trochę cukru, stosownie do tego, czy jabłka są słodkie lub kwaśne i dusimy wszystko razem przez pół godziny.
Do tej potrawy nadają się odarte ze skóry gęsi, które krajemy wraz z kośćmi na kawałki i pomieszczamy w rondelku razem z dobrze wyczyszczonemi i pokrajanemi cielęcemi nóżkami, dodawszy do wszystkiego soli, cebuli, pieprzu i imbiru, i polawszy następnie mięszaniną z 1-ej części wody i 2 octu, ale razem tyle, by płyn stał na równi z mięsem. Gęś i nóżki muszą się gotować do miękkości, ale nie rozpaść, przyczem starannie zbieramy szumowiny. Gdy potrawa jest już gotową, wyjmujemy wszystko łyżką wazową z rondelka i kładziemy do glinianego garnka sporych rozmiarów. Duże nagie kości wyrzucamy. Jeżeli sosu jest za dużo, to pozwalamy mu się jeszcze gotować, a następnie przecedzamy przez sito lub płótno i zalewamy nim mięso. Gdy sos ostygnie w galaretę, nalewamy z wierzchu trochę białego wosku, by uchronić zawartość od dostępu powietrza. Tym sposobem w suchem a zimnem miejscu możemy przechowywać gęsi w świeżym stanie, aż do połowy lata.
Z gęsi, przyrządzonej na biało, oddzielamy starannie wszelką galaretę, maczamy każdy kawałek w jajku i w tartej bułce i smażymy na brytwannie, aż do jasno brązowego koloru.
Robi się zupełnie podług przepisu № 57, ale ponieważ krwi nie wolno nam używać, dodajemy suchych, dobrze wymytych śliwek.
W końcu września dajemy zarznąć tłustą gęś, z którą