Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.

Nowe zastosowanie kropli walerjanowych.

— Całe życie składa się li-tylko z powitań i pożegnań — jak mówi pani Linde — zauważyła żałośnie Ania, chowając ostatniego dnia czerwca swe książki i zeszyty do szuflady stołu i ocierając zaczerwienione oczy bardzo wilgotną chustką do nosa. — Czyż nie dobrze się złożyło, żem dziś do szkoły zabrała specjalną chustkę do nosa? Przeczuwałam, iż będzie potrzebna.
— Nie sądziłam, abyś była tak bardzo przywiązana do p. Philipsa, że trzeba ci będzie aż dwóch chustek do ocierania łez z powodu rozstania się z nim — zauważyła Maryla.
— Nie utrzymuję, że płakałam dlatego, że pan Philips jest mi drogi — odpowiedziała Ania. — Płakałam, bo inni płakali. Ruby Gillis zaczęła. Zawsze dowodziła, że nienawidzi pana Philipsa, a tu, gdy on tylko wymówił pierwsze wyrazy swej pożegnalnej mowy, wybuchnęła płaczem. Wtedy wszystkie dziewczęta, jedne za drugiemi, rozpłakały się. Ja próbowałam się powstrzymać. Starałam się przypomnieć sobie ową chwilę, gdy pan Philips kazał mi usiąść obok Gilberta Blythe i tę chwilę, gdy napisał na tablicy imię moje „Andzia“, i kiedy powiedział, że byłam