Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/348

Ta strona została uwierzytelniona.

inna katastrofa! Nieraz wydawało mi się, żeś niespełna rozumu. Czy pamiętasz ów dzień, gdyś sobie ufarbowała włosy?
— Pamiętam niewątpliwie. Nigdy go nie zapomnę — uśmiechnęła się Ania, dotykając ciężkich warkoczy, jakiemi była otoczona jej zręczna główka. — Nieraz śmiech mnie ogarnia, kiedy przypomnę sobie, ile przykrości doznałam z powodu tych moich włosów, była to wówczas naprawdę troska mego życia. Martwiłam się strasznie o moje włosy i o moje piegi. Piegi znikły wistocie: a ludzie są na tyle dobrzy, że nazywają włosy moje kasztanowatemi. Wszyscy tak mówią, z wyjątkiem Józi Pay. Wczoraj właśnie zauważyła, że obecnie są one jeszcze bardziej rude, niż kiedykolwiek, chyba, że moja czarna suknia czyni to, iż wydają się takiemi. Pytała mnie też, czy rudowłose osoby mogą przywyknąć do tego koloru. Czy Maryla wie, że porzuciłam już myśl polubienia kiedykolwiek Józi Pay? Czyniłam wszystko, co, mówiąc dowcipnym moim językiem, nazwałabym bohaterskim wysiłkiem, by ją polubić, ale Józia Pay nie daje się kochać.
— Józia należy do rodziny Pay — rzekła Maryla surowo — więc nie może być sympatyczna. Przypuszczam, że ludzie jej pokroju mają swój cel istnienia w społeczeństwie, lecz nie mogę go odgadnąć, zarówno jak nie potrafię się domyślić, po co istnieją pokrzywy? Czy Józia zostaje nauczycielką?
— Nie, wraca do seminarjum na rok przyszły, zarówno jak Moody Spurgeon i Karol Slone. Janka i Ruby wezmą się do nauczycielstwa i obie mają już przyrzeczone posady w szkołach. Janka w Newbridge, zaś Ruby trochę dalej na zachód.
— Zdaje się, że i Gilbert Blythe będzie nauczycielem, czy nie?
— Tak — krótko brzmiała odpowiedź.
— Jaki to przystojny chłopiec — rzekła Maryla w zamyśleniu, patrząc w dal. — Widziałam go przeszłej niedzieli, wydał mi się taki wysoki i smukły. Zupełnie po-