tę noc pod tą nędzną strzechą. Koniem waszym sami się zajmiemy.
Tomotada przyjął te pokorne zaprosiny — w duchu zadowolony nawet — ponieważ nastręczało mu to sposobność ponownego zobaczenia młodej dziewczyny. Natychmiast zastawiono przed nim niewybredną, lecz obfitą, wieczerzę, a dziewczę wyszło z za parawanu, aby mu nalać wina. Była teraz w skromnej, ale czystej, sukience z samodziału, a jej długie rozpuszczone włosy były starannie uczesane i przygładzone. Kiedy się pochyliła, aby napełnić jego kubek, Tomotada ze zdumieniem spostrzegł, że pięknością przewyższała wszystkie kobiety, jakie dotychczas widział; ruchy jej były pełne takiego wdzięku, że nie mógł wyjść ze zdumienia.
Ale staruszkowie, wciąż ją usprawiedliwiali.
— Panie! — mówili — córka nasza Aojagi[1] wychowała się tu w górach zupełnie sama i nie ma pojęcia jak się trzeba zachować. Prosimy was, abyście wybaczyli jej naiwność i nieznajomość form.
Tomotada oświadczył, że czuje się wprost uszczęśliwiony względami tak wykwintnej dziewicy. Oczu oderwać od niej nie mógł — aczkolwiek widział, że pod jego, pełnem podziwu, spojrzeniem, wciąż się rumieni — i nie kosztował ani wina, ani potraw, stojących przed nim.
Tu jednak odezwała się matka:
— Zacny panie, spodziewamy się, że przecież przełkniecie coś niecoś i wypijecie kubek wina — choć, prawdę mówiąc, nasze chłopskie jedzenie do najlepszych nie należy — ale musieliście dobrze zziębnąć na tym przenikliwym wietrze.
Wobec tego, aby zrobić przyjemność staruszkom,
- ↑ Aojagi — zielona wierzba, imię rzadkie, jednakże znajdujące się w użyciu.