Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Sauverand tłumaczy się.
Gaston Sauverand! Instynktownie don Luis cofnął się i wyjąwszy rewolwer z kieszeni, zmierzył się do bandyty.
— Ręce do góry! — rozkazał — ręce do góry, bo strzelę!
Sauverand spokojnie wskazał mu spojrzeniem dwa rewolwery, leżące na stole i rzekł:
— Oto moja broń. Nie przyszedłem tu walczyć, lecz rozmówić się.
— Jak pan tu wszedł? — zawołał don Luis, którego irytował spokój przeciwnika. — Zapomocą fałszywego klucza chyba? ale gdzie go pan dostał?
Sauverand nie odpowiadał. Don Luis uderzył pięścią w stół.
— Mówże pan! Mów, bo...
W tej chwili nadbiegła Florencja. Minęła Perennę, który nie usiłował jej zatrzymać i rzuciła się ku Gastonowi Sauverand, wołając:
— Czemu pan tu przyszedł? Obiecał mi pan przecież... przysiągł mi pan...