Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/225

Ta strona została przepisana.

tał uwolniony z ciemnicy, a następnie, że się znajduje obok w pokoju. Na szczęście mechanizm kryjówki, w której się znajdował, działał bez najmniejszego zgrzytu, don Luis mógł więc podsłuchać rozmowę.
— Nic nowego, panie prefekcie — odparł Mazeroux.
— To ciekawe, musi tu przecież ten przeklęty osobnik gdzieś się znajdować. Albo chyba uciekł przez dachy.
— To wykluczone, panie prefekcie — dał się słyszeć głos trzeci, w którym rozpoznał don Luis komisarza Webera.
— Najkompletniej wykluczone! Chybaby miał skrzydła...
— Wiec waszem zdaniem?...
— Mojem zdaniem, panie prefekcie — odparł Weber, — mojem zdaniem ukrywa on się w pałacu. Pałac jest stary, muszą tu być różne kryjówki...
— Oczywiście... oczywiście... — odparł prefekt, którego don Luis widział przez szparę firanki, chodzącego po pokoju. — Oczywiście, macie racie, weźmiemy go tu w norze. Tylko, czy to warto?...
— Ależ, panie prefekcie!
— Cóż chcecie, takie jest moje zdanie, a także zdanie prezydenta rady. Wskrzeszać Arsene Lupin byłoby błędem, któryby się niechybnie na nas zemścił. Ostatecznie stał on się porządnym człowiekiem, jest nam użyteczny, nie robi nic złego...
— Nic złego... znajduje pan, panie prefekcie? — wycedził Weber tomem obrażonym.
Pan Demaliom roześmiał się.
— Ach prawda, wczorajsza sztuka z telefonem! Przyznajcie jednak, że to było zabawne. Zni-