Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/274

Ta strona została przepisana.

tygodni, kiedy zguba obojga winowajców będzie już rzeczą bezpowrotnie dokonaną, w nocy z 25 na 26 maja o trzeciej z rana nastąpi wybuch, który pochłonie wszystko. Bomba jest podłożona, mechanizm zupełnie niezależny od mechanizmu pająka wysadzi wszystko w oznaczonym czasie. Koło 26 maja. o trzeciej zrana nastąpi wybuch, który miał niby zawierać mój dziennik, flaszeczkę z trucizną, igły, które mi do zastrzyków służyły, laskę hebanową, dwa listy inspektora Verota, jednem słowem wszystko, coby ich mogło uratować. Nikt się więc nigdy nie dowie!...
„Chyba.. że się cud stanie... Chyba, że bomba pozostawi sufit w całości... Chyba, że genjusz jakiś, intuicją i jasnowidzeniem nawiedziony, zdoła rozwikłać powikłane przezemnie nici. I po długich poszukiwaniach odnajdzie ten ostatni list.
„Dla niego piszę to, pewnym będąc, że on nie istnieje. A zresztą, czy to nie wszystko jedno? Do tego czasu Marja-Anna i Sauverand będą już w głębi przepaści prawdopodobnie nieżywi, a napewno rozdzieleni nazawsze. Nic więc nie ryzykuję, zostawiając ten dowód mojej nienawiści.
„Ręka mi drży coraz bardziej. Pot kroplisty spływa mi z czoła. Cierpię, jak potępieniec i jestem bosko szczęśliwy! Czekaliście mojej śmierci1? I ty Marjo-Anno nie umiałaś ukryć radości, błyszczącej w twych oczach, kiedy skrycie śledziły postępy choroby na mojej twarzy! Byliście tak pewni przyszłości, że mieliście odwagę pozostać cnotliwi! Oto macie moją śmierć! I ponad mym grobem złączą was... kajdany. Ha! co za rozkosz! Na ciebie kolej, Marjo-Anno! Wybieraj Sznur czy truciznę? Giń w płomieniach... jak ja, który ciebie nienawidzę... nienawidzę...“