Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/278

Ta strona została przepisana.

ville, Florencję lub Sauveranda. I nie zajmowało go wcale.
Stanęli przed więzieniem Saint-Lazare, ohydnem w swej ponurości.
Prefekt wyskoczył z auta.
Drzwi więzienia otworzyły się.
— Czy jest dyrektor? — zypytał portjera. — Niech go prędko poproszą w bardzo pilnej sprawie.
I nie czekając, pośpieszył korytarzem ku infirmerji. Wszedłszy na pierwsze piętro, natknął się na samego dyrektora.
— Pani Fauville!... — rzekł bez wstępu. — Chciałbym ją widzieć.
Lecz zatrzymał się na miejscu, widząc silne zmieszanie na twarzy dyrektora.
— Co się stało! Co panu jest!
— Jakto! panie prefekcie — wyjąkał ten ostatni. — Pan jeszcze nie wie! Przecież telefonowałem do prefektury...
— Mówże pan! Co się stało?
— Pani Fauville umarła dziś rano. Pomimo nieustającego dozoru, zdołała się otruć.
P. Demalion chwycił dyrektora więzienia za ramię i pobiegł z nim do infirmerji. Perenna i Mazeroux pośpieszyli za nimi. W jednym z pokoi ujrzeli młodą kobietę leżącą martwo.
Brunatne plamy widniały na jej bladej twarzy i ramionach. Plamy podobne do tych, które widziano poprzednio na trupie inspektora Verota, inżyniera Fauville i jego syna Edmunda.
Prefekt wyszeptał wzburzony:
— Lecz skąd truciznę dostała?...
— Znaleziono pod jej poduszką tę oto flaszeczkę i strzykawkę, panie prefekcie.
— Pod poduszką? Lecz skądże się one tam zna-