tować Perennę, przeczytał kartkę i po krótkim namyśle zapytał panią Fauville:
— W jakim wieku był syn pani, Edmund?
— Miał lat siedmnaście.
— Pani tak młodo wygląda...
— Edmund nie był moim synem, lecz pasierbem. Był synem męża i jego pierwszej żony, która umarła.
— Ach, więc Edmund Fauville... — szepnął prefekt, nie kończąc zdania.
W jednej chwili sytuacja wydała się zmieniona. Pani Fauville nie była już wdową i matką nietykalną. Przeciwnie, stała się kobietą, którą okoliczności nakazywały badać. I, choć Wszyscy pozostawali nadal pod urokiem jej piękności i wdzięku, miniowali przychodziło na myśl pytanie, czy z jakiejkolwiek racji, żeby naprzykład korzystać swobodniej z ogromnej fortuny, nie popełniła ona tego szalonego czynu, — czy nie zabiła męża i tego, który był tylko synem jej męża... Trzeba było to pytanie wyjaśnić. Prefekt więc badał dalej:
— Czy zna pani ten turkus?
Wzięła do ręki podany kamień i oglądała bez najmniejszego wzruszenia.
— Nie — odpowiedziała. — Mam wprawdzie naszyjnik z turkusów, którego nie noszę, lecz kamienie moje są o wiele większe i żaden nie ma tak nierugularnej formy.
— Kamień ten pochodzi z pierścionka osoby znanej nam.
— Trzeba ją odnaleźć.
— Jest tu — odparł prefekt, wskazując na Perennę, który pozostawał na uboczu, niezauważony przez panią Fauville.
Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/79
Ta strona została przepisana.