Strona:Legendy i pieśni ludu polskiego nowo odkryte.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

teraźniejsze pojęcia, myśli o przyszłości, miejscowe podania, wieści ze świata, gawędy kobiece, leki, zabobony, gusła: zresztą cobym tylko widział, usłyszał i zdążył przenieść na papier. Bybaby to księga ogromna, praca nad nią ciągła, ale praca, jakiéj nie zastąpi na tém polu żadna inna: bobyśmy z żywego źródła poznali opinią ludową, i widzieli przynajmniéj jednéj okolicy występki i cnoty, stopień oświaty i duch kierowniczy.
Są myśli piękne w zebranych przezemnie pieśniach i piosneczkach, w części nieznanych, ale o wiele piękniejsze są ich melodye, bo jak lud mówi: „pieśni i nuty uczą się od morskich syren ludzie nadbrzeżni, a od nich dopiéro reszta na świecie.“ Więc nie są one układane, ale płyną z poza świata naszego. Ludzie zwyczajni nie są ich w stanie utworzyć! Samo to określenie początku pieśni, ileż ma w sobie poezyi!“
Tyle z listu p. Gralewskiego wyczytałem.

Winienem dla zrozumienia rzeczy dać czytelnikowi niektóre objaśnienia. Wspomniana w liście wieś Mazew jest dużą, w powiecie łęczyckim leżącą osadą wiejską, którą syn mój wziął od rządu w długoletnie posiadanie. Wieś ta w Bibliotece Warszawskiéj[1], historycznie przezemnie opisana, sięga wieków bardzo odległych. Kiedym do niéj r. 1845 pierwszy raz przybył, dopytywałem się zaraz u tamecznego ludu o dawne podania, pieśni, klechdy i t. p. Nie mogłem atoli nic z niego wydobyć. Zbywano mnie krótko, że nic podobnego tu nie ma, że tutejszy lud nie ma dawnych, lecz śpiewa dzisiejsze, które gdzie posłyszy, pieśni. Nie wierzyłem temu, lecz nie było rady dojść do wątku rzeczy i odgadnąć prawdę. P. Mateusz Gralewski, rodak mazewski, doszedł jéj. Mieszkając razem po swym z Kaukazu powrocie przez czas niejaki we wsi z miejscową włościanką Honoratą zamężną Budnerową swą siostrą, spisał tak z ust jéj, jak i przyjaciółek tejże Katarzyny Kraszewskiéj i Marcinowéj Kińskiéj, również włościanek mazewskich, ogłoszone tu drukiem legendy i pieśni. Od śpiewaczek więc a nie od śpiewaków usłyszał je: drugich, bowiem, jak mi pisze, trudno dziś

  1. Rok 1857, tom I, str. 269.