Strona:Leo Belmont - A gdy zawieszono „Wolne Słowo”.djvu/52

Ta strona została przepisana.
—   50   —

rażających opinię solidarną ludności robotniczej — także rdzennej!
Jest więc za ewentualnym kandydatem robotniczym liczba obywateli przerastająca ośm kroć razy liczbę wypowiadających się za Dmowskim, siedmkroć — liczbę wypowiadających się za Kucharzewskim, dwakroć liczbę prawyborców „ucenzusowanych“, którzy wolę swoją przy wyborach wyrazili.
Pamiętajcie, że tylko kaprys ordynacyi wyborczej, tylko przywilej Złotego Cielca, któremu tak urągacie, gdy wiedzie żydów do kolegium wyborczego — sprawił, że ludność robotnicza nie posiada czterykroć razy więcej przedstawicieli w kolegjum wyborczem, niż burżuazja polska i żydowska w nieprzyjacielskiej spółce.
Czyż ośmielicie się twierdzić, że robotnik polski nie reprezentuje interesów polskich? Ależ, gdyby tak było, to kultura wasza nie posiadałaby korzeni, to burżuazja byłaby tylko kupką ideologów kultury bez przyszłości; byłaby łupiną, miotaną po rozhukanym żywiole międzynarodówki, byłaby koteryjką, tak jak żydowskość jest tylko bractwem kupieckiem w rodzaju Hanzy średniowiecznej.
Nie, ten trzeci ma prawo do przyjęcia mandatu, jeżeli w sumieniu swojem osądzi, że ciężar jego dla dobra kraju udźwignie.
My chcieliśmy tylko mocno podkreślić w imię wolności myśli społecznej, którą schowano w powijaki kurjerkowe dla ochronienia przed obrzezaniem żydowskiem że istnieje prawo głosowania na tego kandydata, którego... nie narzucają brukowe świstki warszawskie, palące się, jak kadzidło wonne (?) na ołtarzach Mamona.