pastorowej, po przytaknięciu im aptekarza, nogi ugięły się pod doktorową. Śmiertelnie blada, oniemiała, upadła na fotel, zakrywając w zgrozie twarz oburącz...
Jej dziecko „uroczono“ — zaczarowano!
— „Okropność!... okropność!“ — przygadywała na zwykły sposób pastorowa, dumna ze swego rozwiązania tajemnicy.
Tschudi wyczekiwał jednak wyroku z ust słynnego lekarza.
Gotlieb rozjaśnił oblicze — znalazł to, czego szu kał. Głos jego rozbrzmiał uroczyście śród ciszy, która nastała po wybuchu aptekarza.
— „Czarownicom żyć nie dopuścisz!“ orzekł Bóg nasz przez usta Mojżesza — księga wtóra „Wyjścia“. Rozdz. XXII. 18.[1] U nas to jest nie-mo-żli-we! Rabi Szymon ben Szetach, wsparty wyrokiem 71 sędziów Synedrjonu, spalił w Askalonie ostatnie czarownice — jednego dnia sztuk 80...[2] U nas jest to nie-możli-we — powtórzył znacząco.
— A u nas?... — wyciągnął drżące ręce nieszczęśliwy ojciec... U nas — u chrześcijan?!
— U was... tego ja nie wiem. Wy sami musicie wiedzieć!...
— odparł ostrożnie mądry doktór.
A oddawszy ukłon pożegnalny doktorowej i sąsiadce z wdziękiem, naśladowanym po lokajach książęcego domu lotaryńskiego, cofnął się ku wyjściu.