Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/156

Ta strona została przepisana.

rów, stwierdzonych pono faktami. Ja nie mam pretensji do rozwiązania istoty zagadnień. Ale często rozcinam je, jak Aleksander Wielki przeciął węzeł Gordjasza. Tedy sądzę, iż prawdopodobniejsza jest możliwość, iż zmysły nasze ulegają złudzeniu, niż że stara babuleńka wylatuje przez komin na miotle; wolę tedy przypuścić świadome lub nieświadome kłamstwo tysięcy świadków, niż uznać czyny czarownic, przeczące zwykłemu rozumowi”.
Później wczytał się Tillier w dzieło Charrona “O mądrości“. Do współczesnego Voltaire‘a nie dotarł. Ale cały szereg wierzeń potomka ofiar fanatyzmu jął się chwiać i kołysać. Nie odstąpił jednak od wyznania Augsburgskiego, bo po tylu zmianach już nie znalazł innej religijnej przystani; duchownego zaś zawodu nie chciał porzucić, gdyż rozumował tak: „Jeżeli w tym zawodzie są ludzie głupi, to nie brak ich i we wszystkich innych. Jeżeli są w nim oszuści, to znajdą się oni i wpośród doktorów, piszących recepty, i wpośród adwokatów, dających porady, i pośród przemysłowców, fabrykujących towary i śród kupców, sprzedających je na rynkach świata. Jeżeli duchowni wytaczali krew z żył narodów w wojnach religijnych, to świeccy potrafili to czynić niezgorzej w wojnach dynastycznych, narodowych, domowych. Można być łotrem w polityce i dobrym pasterzem na niwie religji.“
Krył się tedy z odruchami sceptycyzmu w ciszy zamkniętego pokoju przy lekturze nocnej; dla ludzi posiadał uśmiech pobłażliwy i pogodny. Rumiany i krzepki staruszek dziwnym uporem woli zmusił siebie do optymizmu... Kochał drzewa, ptaki, patrzył przez okno na